Temat wojny handlowej zawładnął światową geopolityką. Amerykańskie cła zakłóciły globalną gospodarkę, a branża lotnicza musi znów szybko odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Choć gracze na lukratywnym rynku północnoamerykańskim żyją w niepewności, gdyż poziom rezerwacji spada – stymulacja cenowa może być lekarstwem na ratowanie wypełniania samolotów, to Polskie Linie Lotnicze LOT obaw nie odczuwają. A oferowanie do i z USA jest rekordowe.
W ciągu ostatnich 34 lat między Europą a Stanami Zjednoczonymi Ameryki samolotami podróżowało ponad 1,66 miliarda pasażerów. Niecałe 76 milionów pasażerów skorzystało z oferty lotów w zeszłym roku – jest to najlepszy wynik przewozowy w historii. Ruch wzrósł o siedem proc. w porównaniu z 2023 rokiem i o trzy proc. w porównaniu z okresem sprzed pandemii w 2019 rokiem, chociaż wzrosty te nie mówią nic o tym, co stało się z cenami biletów, które fluktuowały w zależności od sytuacji międzynarodowej.
Cła gorsze niż sezonowość?
Popyt na podróże lotnicze do i z USA stale rośnie, lecz trzeba wziąć pod uwagę, że większość rynków z Europy Wschodniej wciąż cechuje duża sezonowość – wysoki popyt na przewozy transatlantyckie występuje jedynie w sezonie letnim, podczas gdy zima jest spokojna. Przewoźnicy muszą więc manewrować, przenosząc oferowanie na rynki rekreacyjno-czarterowe w egzotycznych częściach globu, które z kolei cechują się całorocznym popytem, zwłaszcza po pandemii linie lotnicze i biura podróży notują wzmożony popyt na kierunki wakacyjne.
Tegoroczne przewozy transatlantyckie mogły być rekordowe – oferowanie przewoźników z Europy i amerykańskich odpowiedników jest najwyższe w historii, lecz wojna handlowa, którą zapoczątkował Biały Dom poprzez nałożenie kilkukrotnie wyższych ceł na państwa, z którymi USA mają deficyt handlowy, zakłóciła swobodny obrót dobrami i ma negatywny wpływ na wiele sektorów, w tym na branżę lotniczą. Dyrektor generalny Southwest Airlines wskazuje, że zapaść rynkowa w lotnictwie już jest; Air France i Lufthansa odnotowały słabszy popyt na rezerwacje lotów transatlantyckich z Europy do USA w pierwszym kwartale roku.
– Musimy śledzić uważnie spadek popytu na podróże lotnicze w Ameryce Północnej, bowiem nasilają się spekulacje dotyczące wpływu ceł i innych przeciwności gospodarczych na decyzje pasażerów – podkreśla Willie Walsh, dyrektor generalny IATA.
Rynek północnoamerykański odnotował w marcu spadek liczby pasażerokilometrów o 1,1 proc., pomimo wzrostu pojemności o 3,5 proc. Współczynnik wypełnienia kabin samolotów w regionie pozostał powyżej średniej światowej (80,7 proc.) na poziomie 81,4 proc.
Polonia na ratunek?
Rynkowych obaw na razie nie odczuwają Polskie Linie Lotnicze LOT. – Analizując rynek, możemy stwierdzić, że w chwili obecnej jest za wcześnie na wyciąganie definitywnych wniosków, czy rejsy w kierunku Stanów Zjednoczonych będą się w dłuższej perspektywie cieszyć mniejszym zainteresowaniem – informuje nas biuro prasowe narodowego przewoźnika. Na korzyść LOT-u ma działać fakt, że grupą docelowych pasażerów jest m.in. Polonia, która w znacznej mierze w podróży do i z Polski korzysta z usług flagowego operatora, co potwierdzają m.in.
wyniki pasażerskie sezonowych lotów na trasie Rzeszów – Nowy Jork.
Ruchy etniczny oraz VFR (osoby odwiedzające rodzinę i znajomych) są – z definicji – bardziej odporne na trendy sezonowe i wahania gospodarcze, w czym LOT upatruje sukces letniej oferty w lotach do i z USA.
Narodowy operator ma szansę odnotować najwyższe w historii przewozy pasażerskie. W 2024 roku rejsami między Polską a Stanami Zjednoczonymi Ameryki LOT przewiózł 755 278 pasażerów. Za liniami „bardzo udany okres okołoświąteczny”, co ma potwierdzać – jak podkreśla Biuro Prasowe PLL LOT – „że zapotrzebowanie w tym segmencie jest nadal bardzo wysokie”, więc redukcja na rynku północnoatlantyckim na razie nie jest planowana.
Spadek popytu na podróże do Stanów raportują wszystkie linie lotnicze, zwłaszcza turystyczne, w tym Norse Atlantic Airways. Norweski niskokosztowiec zamierza teraz skupić się w większym stopniu na obsłudze runku ACMI. – LOT ma jedynie 0,8 proc. udziału w całym ruchu lotniczym między Europą a Ameryką Północną (uwzględniając Turcję). Jednak jego eskpozycja na turbulencje na tym rynku jest spora, bo ruch transatlantycki stanowi ok. 8,4 proc. całego oferowania LOT. To więcej niż porównywalnych co do wielkości linii lotniczych jak Austrian (5,5 proc.) czy Finnair (5,6 proc.), choć mniej niż TAP (9,4 proc.), nie mówiąc o Lufthansie, dla której Ameryka Północna to 12 proc. całej oferty – uważa Dominik Sipiński, redaktor naczelny ch-aviation.
– LOT faktycznie ma większy udział diaspory i ruchu "rodzinnego", co w pewnym stopniu uodparnia go na te wahania – zaznacza ekspert, wskazując jednocześnie, że „konkurencja cenowa o malejący ruch będzie rosła”. – LOT musi być na to gotowy. Poza samymi problemami „reputacyjnymi” Stanów Zjednoczonych, na popyt może też wpłynąć ogromna niepewność gospodarcza i ryzyko kryzysu. Amerykanie bardzo chętnie w ostatnich latach latali do względnie taniej dla nich Europy, a teraz to może się zmienić. Osobnym problemem jest też całkowita zapaść systemu zarządzania ruchem lotniczym w USA, która nie wpływa na popyt, ale pogarsza efektywność operacji lotniczych w tym kraju – podkreśla Sipiński. Na LOT wpływa dobrze także
nieobecność amerykańskich linii lotniczych w Polsce.